Środa – 23 czerwca rano – spakowani, w wyśmienitych humorach, bez rodziców, a jedynie ze swoimi nauczycielkami – Kasią Zakrzacką, Ewą Nowosadzką, Eweliną Brodziak, Stasią Loret i opiekunkami – Kamilą Aleksandrowicz, Mariolą Kozłowską i Kasią Gmyrek wyruszają na biwak. Dla części z nich jest to już drugi taki „wypad”, ale pozostała część jedzie pierwszy raz. To będą dwa samodzielne dni i …jedna noc poza domem.
Po półgodzinie jazdy autobusem wszyscy są już na miejscu – w leśnictwie Możdżanów. Piękny ogrodzony zielony teren, pośrodku sporych rozmiarów przygotowane ognisko, kuchnia z całym wyposażeniem, drewniane wiaty, pod którymi najlepiej smakuje jedzenie. I murowane domki – w których podzieleni na małe grupy rozpakowujemy się, zajmujemy szafki, łóżka i wyciągamy z plecaków nasze rzeczy i … tony prowiantu, który zapakowali troskliwi rodzice – od chipsów, cukierków, paluszków, po kiełbaski, konserwy, zupki wszelkiego rodzaju, kanapki, pomidorki, ogórki itp.
Jest piękna, słoneczna pogoda, więc nie tracimy czasu, tylko idziemy rozejrzeć się po miejscowości. Najpierw nasz pedagog – Joanna Broniecka prowadzi nas do drewnianego pałacu na podmurówce z kamienia zbudowanego dla księcia brunszwicko-oleśnickiego Wilhelma z 1852 r. Pałac jest jednym z prawdopodobnie tylko dwóch w Europie pałaców, których elewacja jest wyłożona korą z dębu korkowego. Po II wojnie światowej obiekt stał się własnością Lasów Państwowych, a w latach 1951-1975 znajdowało się tam Technikum Leśne. Obecnie jest własnością prywatną i niestety jego stan się pogarsza.
Potem leśnymi ścieżkami spokojnie wracamy na szybki obiad i znowu w drogę …gimbusem użyczonym nam przez gminę Sośnie.
Jedziemy do leśniczego – Bronisława Krawca, który bardzo ciekawie opowiada nam o tutejszej przyrodzie i ma dla nas wielką niespodziankę… Za leśniczówką, na skraju lasu hoduje …dziki. Mimo, że to dzikie zwierzęta, te okazy chętnie podchodzą do ogrodzenia, byśmy mogli dokładnie je obejrzeć, usłyszeć donośne chrumkanie i…poczuć „jedyny w swoim rodzaju” zapach dzika. To było coś – długo staliśmy przy płocie i przyglądaliśmy się sobie nawzajem.
I do tego piękny pies leśniczego – chętny do zabaw, miły i przyjazny – to była niezapomniana wizyta.
Wracamy z powrotem, by szykować ognisko i…dyskotekę! Niektórzy z nas sami smażą sobie kiełbaski, reszcie kiełbaski smażą się same J. Po takiej wycieczce i przeżyciach smakują rewelacyjnie – oczywiście z dużą porcją ketchupu. Najedzeni mamy siłę na balety – aż nasze panie są zdziwione, że tyle w nas jeszcze energii.
Ale o godzinie 20 naprawdę jesteśmy zmęczeni – myjemy się, wskakujemy w piżamy i do łóżek – panie zerkają na nas bacznym okiem, ale wszystko jest w porządku. Oczywiście wariujemy jeszcze, chichoczemy się po cichu (od czasu do czasu na głos), ale jest nas trochę, więc panie nie orientują się, kto rozbawia wszystkich, choć czas już na sen. W końcu i ten przychodzi. Jeszcze sms – y do rodziców, że wszystko jest ok.
Noc mija spokojnie. Pierwszy z nas budzi się o 5.00. No cóż, jak pobudka to pobudka, jednak pozostali budzą się dopiero o 7.00 – 7.30. Szybka toaleta, trzeba się ubrać, już spakować, by potem nie było biegania i mmmmm…..śniadanko! Łatwo nie ma – trzeba sobie je przygotować, ale dajemy radę. Smakuje najlepiej na świeżym powietrzu! I czas na zabawę – z chustą animacyjną, gry planszowe, piłkę. Potem idziemy na łąkę, ależ tam pięknie i tyle przestrzeni. Czas mknie niepostrzeżenie – pora wracać na obiad, a potem jeszcze chwila wspólnej zabawy i powrót. Na parkingu w Miliczu czekają na nas nasi rodzice – cieszą się na nasz widok i zadają tyle pytań jakbyśmy wrócili z miesięcznej koloni letniej. Oj, w domu opowiedzieliśmy sobie wszystko – w końcu było świetnie!
Do zobaczenia na biwaku za rok (chyba nasze nauczycielki zabiorą nas jeszczeJ). A, bardzo dziękujemy pani Asi Bronieckiej za zorganizowanie takiego biwaku, w takim miejscu i spotkanie z leśniczym i … przejażdżkę prawdziwym żółtym gimbusem- ech, czuliśmy się prawie jak gimnazjaliści …
Ewelina Brodziak